Relacja w przygotowaniu
termin: 5 stycznia – 7 marca 2018
miejsce: Demokratyczna Republika Konga
Park Narodowy Salonga składa się z dwóch części – Północnej i Południowej, których łączna powierzchnia wynosi 36000 km². Czyni go to największym obszarem chronionym deszczowych lasów równikowych w Afryce i drugi na świecie. Od 1984 roku jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO za sprawą niezwykłej bioróżnorodności. Z dużych ssaków występują tu szympansy bonobo, będące pod ścisłą ochroną. To jedyne naczelne występujące na południe od rzeki Kongo (powyżej żyją szympansy „zwykle” i goryle i wyłącznie na terenie Demokratycznej Republiki Kongo. Niestety są przysmakiem miejscowych, więc grozi im całkowite wyginięcie.
EKWIPUNEK NA WYPRAWĘ
czyli czego nie zabrać, aby było lżej
Teraz będę musiał zabrać więcej jedzenia – o ok. 30%. Zatem szacuję, że waga plecaka wzrośnie do 20-22 kg. Taką liczbę uważam za graniczną dla siebie, tzn. to maksymalne obciążenie, które pozwoli mi na sprawne poruszanie się po lesie.
Nosidło było dość wygodne, a komplet całkowicie wodoszczelny, mogłem nawet pokonywać rzeki wpław pchając worek przed sobą lub nawet częściowo płynąc na nim. Wadą jest całkowita prostota worka – jak to worek, nie ma żadnych kieszeni, czy przegródek. Tym razem będę szedł z klasycznym plecakiem, a część ekwipunku zapakowana będzie dodatkowo w wodoszczelne worki z PCV.
- 2 pary spodni – lekkich turystycznych, z syntetycznego materiału. Ostatnio miałem takie i sprawdziły się doskonale (szybko schły, nie podarły się). Waga dwóch par – 300 g.
- Koszula z długim rękawem – właściwości podobne jak spodnie, doskonale sprawdziła się taka. Dokupiłem drugą – podobną. Waga dwóch koszul – 250 g.
- Płaszcz przeciwdeszczowy – mam taki, co prawda ostatnio mi się nie przydał, ale byłem w porze suchej. Teraz będzie więcej deszczu. Waży 300 g.
- Rękawice – podobnie jak długie rękawy w koszuli, są niezbędne, żeby się nadmiernie nie poodzierać (każda rana w tropikach to ryzyko zakażenia). Ostatnio miałem zwyczajne wojskowe, tego typu. Chroniły mnie w podstawowym zakresie, choć z łatwością wszedłby w nie większy kolec. Tym razem będę miał takie.
Sekator/maczeta
- Sekator – jego zalety opisałem tutaj. Jedynie w terenach bagiennych, gdzie jest dużo kolczastych i suchych kłączy bardziej przyda mi się maczeta.
- Maczeta służyć mi będzie przede wszystkim do rąbania drewna na ognisko (w dżungli na rozpałkę nadaje się tylko drewno wydłubane ze środka grubych konarów wyglądających na suche). Sprawdził mi się model kupiony w sklepie Jula za 50 zł. Jest zdecydowanie krótsza od tradycyjnej, za to mieści się do plecaka i ma pochwę w komplecie. I jest lekka – 450 g. Do tego mała osełka – ok. 30 g.
Filtrowanie i transport wody
Ostatnio miałem ze sobą najmniejszy model filtra ceramicznego renomowanej firmy Katadyn. Jest lekki, ale filtrowanie wody zajmuje całkiem sporo czasu. Wodę do picia nosiłem w bidonie o pojemności 1 l upiętego do pasa biodrowego. Resztę wody nosiłem w plecaku, w worku tego typu. Tym razem chciałbym zabrać butelkę/bidon z filtrem, co wydaje mi się o niebo wygodniejsze. A zapas wody nieprzefiltrowanej nosić podobnie w plecaku, jak ostatnio.
Jedzenie
Przewiduję transport żywności z kraju jedynie na etap pieszy, na pozostałych etapach będę żywił się w wioskach, u miejscowych (o wiele ciekawiej i smaczniej). Co do wyboru składników i ich ilości bazuję na dotychczasowych doświadczeniach. To się sprawdziło, nie głodowałem. Jedyny problem do rozwiązania to sposób przechowywania żywności – odpowiednie pojemniki, aby nie rozsypało mi się to wszystko (miałem lekki bałagan).
- Żywność liofilizowana na wieczór, np. jedna duża porcja firmy LYOFOOD, łącznie 30 porcji, łącznie z opakowaniami ok. 4000 g.
- Kaszka mleczno-ryżowa na pozostałe posiłki (jest lekka, łatwa w przygotowaniu – wystarczy zmieszać z zimną wodą). Waga na 30 dni – ok. 4100 g.
- Płatki owsiane błyskawiczne jako dodatek do kaszki – 1000 g.
- Suszone owoce – 1000 g.
Biwak
- Tym razem będę spał na packrafcie, czyli pontonie, odwróconym do góry dnem. Do tego moskitiera i tarp. Pamiętając o doświadczeniach z poprzedniej wyprawy, najpewniej złamię się i zabiorę ze sobą lekki śpiwór syntetyczny. Niestety to aż 700 gram…
- Ogień. Potrzebny do zagotowania 0,5 l wody, suszenie ciuchów i dla komfortu psychicznego (odstraszanie niechcianych zwierzątek). Rozpałka to ważny temat. Ostatnio traciłem mnóstwo czasu na rozpalanie ogniska. Starałem się naśladować miejscowych i używałem w tym celu kawałków dętki. Czuję, że rozsądniej będzie zabrać paliwko turystyczne w formie dropsów, a może małą butelkę alkoholu 99%. Pomyślałem też o styropianie – muszę przeprowadzić test. Oczywiście kluczowym jest stosunek wagi do efektu. Dętka ważyła 150 gram, wystarczyłby taki kawałek na cały wyjazd. Ale jestem skłonny nieść dwa razy tyle, przy lepszej skuteczności.
- 3 zapalniczki, kilka zapałek sztormowych (awaryjnie). 50 g.
- Naczynie w formie jednego kubka ze stali nierdzewnej o pojemności 0,6 l z pokrywką w zupełności wystarczy. Ok. 70 g.
- Duża stołowa łyżka z aluminium (złamałem już kilka plastikowych) – 25 g.
Apteczka
Mam wrażenie, że do tej pory traktowałem ten temat nieco po macoszemu. Teraz chcę się przygotować solidniej. Ale bez przesady – waga apteczki nie może przekraczać 300 gram. Do tej pory zabierałem (oprócz opatrunków – plastry i bandaże) octanisept, maść antybiotykową, uniwersalny antybiotyk na infekcje (np. Augmentin – 2 opakowania), smecta, nifuroksazyd, tabletki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, no i oczywiście Malarone. Teraz dołączę na wszelki wypadek igłę i nici chirurgiczne, może coś jeszcze.
Elektronika
- GPS – bez tego ani rusz. Doskonale sprawdził się Garmin eTrex 30. Muszę mieć dwa, bo jak jeden zepsuje się (to się zdarza), to będę zgubiony (dosłownie!). Kupiłem więc używany eTrex Vista HCx. Waga obu bez baterii to 150 g. Bezpieczny zapas baterii AA (trackowanie non stop podczas marszu) ważyć będzie ok. 550 g (3 dni na jednym komplecie 2 paluszków alkalicznych/aku).
- Telefon satelitarny. Tym razem będzie to Iridium, model 9505a. Używać go będę raz na kilka dni, do komunikacji z rodziną (sms z pozycją). Mam nadzieję, że nie będę musiał wzywać nim pomocy 🙂 Nie biorę wygodnego lokalizatora SPOT, bo w Kongu nie działa (sprawdziłem w 2015 r.).
- Latarka czołowa – razem z zapasem baterii AAA ważyć będzie ok. 200 g.
- Sprzęt foto/wideo. Tu kompromis pomiędzy niską wagą, a realizacją dobrego materiału wideo jest trudny do osiągnięcia. Tak jak poprzednio, zabiorę mojego bezlusterkowca – Olympus OM-D E-M5 Mark II. Kręci doskonałe filmy, ma odchylany ekran do selfie (samotna wyprawa tego wymaga), jest uszczelniony i solidny. Waży niestety sporo, bo 615 g z podstawowym obiektywem i zapasową baterią. Miałem jednak problem z filmowaniem podczas marszu – przy filmowaniu kadr jest wyraźnie węższy, aparat nie wykorzystuje całego kąta ogniskowej. Aby uzyskać naprawdę szeroki kąt (przydatny przy filmowaniu w akcji) potrzebny byłby dodatkowy obiektyw szerokokątny. Najlżejszy i najtańszy waży 155 g i kosztuje 2500 zł. Z kolei najnowszy model GoPro to 100 g i 2400 zł. Więc chyba pójdę w tę stronę.
Packraft
To mały ponton ekspedycyjny, którego najważniejszymi cechami jest bardzo niska waga przy jednoczesnym możliwie trwałym materiale. Oprócz końcowego etapu spływu będzie mi służyć podczas etapu pieszego do pokonywania szerszych rzek. Będzie to też opcja awaryjna – w razie jakiejś sytuacji uniemożliwiającej mi dalszy marsz, spłynę nim pierwszą napotkaną rzeką aż do siedzib ludzkich.
Najbardziej znaną marką jest Alpacka. Ale ja zakupiłem jej niemiecki odpowiednik. Każdy z nich waży mniej niż 2 kg. Do tego składane wiosło – 1 kg. Pacraft ma jeszcze dodatkową funkcję – obrócony do góry dnem jest całkiem wygodnym łóżkiem!
Inne
- mały nóż (Mora Knife) – 100 g
- Kompas – 15 g.
- Szczoteczka i pasta do zębów, mydło w płynie – 60 g
- zestaw naprawczy – igła, mocne nici, naparstek, klej, łatki, taśma szara – 150 g
- Pojemniki – różne rodzaje, do przechowywania – nie wiem dokładnie, ale pewnie wyjdzie tego ok. 500 g.
* Co prawda Mike Horn podczas swojej wyprawy
wzdłuż równika przeszedł dłuższy odcinek w dżungli amazońskiej,
ale przez Afrykę Równikową jechał na rowerze, ścieżkami,
nieco powyżej równika, czyli daleko od Salongi.